Sprzedaż aut elektrycznych podwoiła się w zeszłym roku na całym świecie, stanowiąc prawie 9% rynku samochodowego. W 2022 r. aż 13% nowych sprzedawanych aut ma być elektrycznych.
Trudno się dziwić, że światowi producenci samochodów wciąż śmiało planują swoje inwestycje. Jak donosi Reuters liderzy rynku chcą wydać prawie 1,2 bln USD do 2030 r. na rozwój i produkcję milionów pojazdów elektrycznych.
Jak wynika z publikacji Reutersa, który przeanalizował dane przedstawione przez wiodące firmy branży, niebagatelna kwota dotyczy wszystkich wydatków wraz z kwotami przeznaczonymi na sektor bateryjny oraz surowce do wspierania produkcji aut elektrycznych. Co istotne obecna kwota znacząco różni się od wcześniejszych szacunków inwestycyjnych Reutersa i jest ponad dwukrotnie wyższa niż obliczenia opublikowane zaledwie rok temu.
54 mln elektryków do 2030 r.
Jak wyliczono producenci samochodów planują zbudować 54 miliony akumulatorowych pojazdów elektrycznych do 2030 r. Ma to stanowić ponad 50% całkowitej produkcji pojazdów. Aby zrealizować ten bezprecedensowy poziom produkcji pojazdów elektrycznych, producenci samochodów i ich partnerzy w zakresie produkcji akumulatorów planują zainstalować 5,8 terawatogodzin (TWh) pojemności akumulatorów do 2030 r. (zgodnie z danymi Benchmark Mineral Intelligence i producentów).
Rosną ceny prądu i surowców
Plany te mają być realizowane nawet w obliczu rosnących cen surowców (nikiel, kobalt, krzem itd.) oraz związanych z konfliktem na Ukrainie zawirowań na rynku energetycznym. Przed kilkoma dniami właśnie na ten problem zwrócił uwagę szef jednego z gigantów branży firmy Renault. Zdaniem Luca de Meo, nie należy w najbliższym czasie liczyć na spadek cen samochodów elektrycznych do poziomów porównywalnych z cenami samochodów spalinowych. De Meo przyznał przy okazji, że warto próbować optymalizować zarządzanie energią czy skład chemiczny baterii. Jednak te wysiłki są niweczone przez rosnące ceny zarówno prądu jak i pierwiastków używanych do produkcji akumulatorów.
– Na przykład ceny kobaltu wzrosły w ciągu pół roku o 100 procent. Dziś aż 80 procent ceny akumulatora stanowią ceny surowców – tłumaczył szef francuskiego koncernu który, jednak mocno postawił na elektryfikację gamy modelowej. Renault wciąż chce wywiązać się z deklaracji, w myśl której ma być producentem wyłącznie samochodów elektrycznych już w 2030 r. (pięć lat przed wejściem w życie przepisów zakazujących rejestracji samochodów spalinowych w UE).
Tesla liderem
Według analizy Reutersa obecnie na czele transformacji branży stoi Tesla, której dyrektor generalny Elon Musk nakreślił śmiały plan budowy 20 milionów pojazdów elektrycznych do 2030 r., wymagający około 3 terawatogodzin baterii. Musk pod koniec października powiedział, że Tesla już pracuje nad mniejszą platformą pojazdu, która ma kosztować o połowę mniej niż Model 3 i Model Y.
Podczas gdy Tesla nie ujawniła w pełni swoich planów wydatków, aż 13-krotny wzrost produkcji w stosunku do szacowanych 1,5 miliona pojazdów, które ma nadzieję sprzedać w tym roku – będzie kosztować setki miliardów dolarów.
Volkswagen – 100 miliardów USD na transformacje
Nieco w tyle za amerykańskim gigantem pozostaje w tym względzie Volkswagen. Jednak niemiecki koncern ma ambitne plany do końca dekady, chcąc wydać ponad 100 miliardów dolarów, aby zbudować swoje globalne portfolio EV. W planach inwestycyjnych VW znalazły się m in. nowe „gigafabryki” akumulatorów w Europie i Ameryce Północnej oraz budowa kompletnego łańcucha dostawy kluczowych surowców.
Toyota też zmienia front
Kolejnym gigantem, który wpisuje się w ten trend jest największy na świcie koncern samochodowy Toyota. Japończycy, którzy stosunkowo niedawno jasno zadeklarowali inwestycję w produkcję „czystych” elektryków deklarują wydatki na poziomie 70 mld USD w elektryfikację pojazdów oraz produkcję większej liczby akumulatorów. Koncern, który wcześniej inwestował w technologie hybrydowe spodziewa się sprzedać co najmniej 3,5 miliona modeli elektrycznych (BEV) w 2030 r. Obecnie planuje zaś w swoim portfolio mieć co najmniej 30 różnych BEV i deklaruje m. in. przejście całą gamą Lexusa na akumulator elektryczny do końca dekady.
Ford, Mercedes, BMW, Stellantis…
Także amerykański Ford stale zwiększa poziom wydatków na nowe pojazdy elektryczne – obecnie na poziomie 50 mld USD. W ramach inwestycji deklaruje produkcję 240 gigawatogodzin pojemności akumulatorów (ze swoimi partnerami). Wszystko po to by móc wyprodukować około 3 milionów BEV do 2030 r.
Inny lider branży Mercedes-Benz przeznaczył co najmniej 47 mld USD na rozwój i produkcję pojazdów elektrycznych, z czego prawie dwie trzecie na zwiększenie globalnej pojemności akumulatorów z partnerami do ponad 200 gigawatogodzin (GWh). Natomiast BMW i General Motors planują wydać co najmniej 35 mld USD na pojazdy elektryczne i akumulatory. Natomiast megakoncern Stellantis przedstawił najbardziej ekspansywny program rozwoju produkcji akumulatorów: planuje 400 gigawatogodzin mocy z partnerami do 2030 r. Inwestycje mają objąć m. in. cztery zakłady w Ameryce Północnej.
Chiny jak zwykle ważne
Choć Reuters skupił się w swojej analizie na firmach z Europy i Ameryki Północnej nie sposób pominąć w niej Chin. Chociaż jak wynika z analizy Benchmark Minerals Intelligence Europa i Ameryka Północna stawiają sobie za cel rozwój lokalnych łańcuchów dostaw baterii i w dużej mierze chcą uniezależnić się od Chin wyłączenie z tego „równania” Państwa Środka będzie trudne. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, jak mocną pozycję ma ten kraj w sektorze przetwarzania minerałów potrzebnych do budowy akumulatorów. Benchmark prognozuje, że w 2022 r. 70% wszystkich baterii zostanie wyprodukowanych w Chinach.
Obecnie przeważająca część światowego litu, niklu, kobaltu i manganu do produkcji baterii jest wydobywana poza Chinami. Jednak większość tych krytycznych minerałów dla łańcucha dostaw baterii jest dalej rafinowana i przetwarzana w Chinach. Z wyjątkiem górnictwa, państwo to kontroluje co najmniej połowę dostaw z na każdym etapie cyklu produkcji baterii litowo-jonowej.