Ogromna hala kompleksu Motorówek w Berlinie wypełniła się niemal po brzegi. Zgromadzeni dziennikarze z różnych części Europy nie byli jedynymi, którzy tego dnia oglądali Volkswagena ID.7 na żywo. Podobne premiery odbywały się jeszcze w Stanach Zjednoczonych i w Chinach. Najpierw na scenę wjechał egzemplarz w maskowaniu. Gdy prowadzący dali sygnał, masowanie efektownie opadło. Można było na własne oczy zobaczyć, jak wygląda samochód określany jako następca Passata.
Debiut ID.7 nie kończy historii nazwy Passat. Choć określenia „następca”, a także „Passat na nową, elektryczną erę” padały podczas premiery często, dobrze znana nazwa jeszcze nie odjeżdża do lamusa. Na rynku pojawi się kolejna generacja tego modelu w wersji spalinowej – tyle że wyłącznie z nadwoziem kombi. Sedana już pożegnaliśmy, a fani trójbryłowego nadwozia muszą zwrócić się w stronę ID.7.
Volkswagen ID.7 nie jest jednak sedanem. Jego klapa otwiera się razem z szybą, mówimy więc o liftbacku. Pod tym względem przypomina bardziej model Aretą. Jest od niego jeszcze większy. Mierzy 4961 mm, co plasuje go już wymiarami zdecydowanie w klasie wyższej, a nie średniej. Niewiele dłuższy był luksusowy, choć nieco dziś zapomniany Volkswagen Phaeton, rywalizujący z Mercedesem klasy S. Na żywo widać, że „ID-siódemka” to naprawdę długi samochód. Jego szerokość wynosi 1,862 m, a wysokość 1,537 m. To najniższy z dostępnych obecnie modeli z serii ID.
Kolejnym interesującym parametrem jest tutaj rozstaw osi. Wynosi 2966 mm, co przekłada się na ilość miejsca na tylnej kanapie. Mówimy o wyjątkowo przestronnym modelu, z kanapą umieszczoną wygodnie i dość wysoko. Nie oznacza to jednak kłopotów z przestrzenią nad głową pasażera, nawet takiego o ponadprzeciętnym wzroście. Mimo że linia dachu ID.7 dość mocno opada, a samochód był wyposażony w dach panoramiczny (o którym później), fryzura nie ocierała o sufit. Miejsca na nogi jest naprawdę mnóstwo – jeszcze więcej niż w i tak obszernym Arteonie czy Skodzie Superb.
Bagażnik Volkswagena ID.7 ma pojemność 532 litrów. To nieco mniej niż w Passacie czy Arteonie – trudno jednak uznać „kufer” VW za niewystarczający, zwłaszcza że za sprawą klapy otwieranej z szybą dostęp do niego jest prosty, a kształty – regularne.
Volkswagen ID.7 – stylistyka
Nawet jeśli uznamy, że ID.7 faktycznie jest następcą Passata, w jego stylistyce trudno odnaleźć większe podobieństwa do „tradycyjnego” modelu. ID.7 wygląda raczej jak ID.4 czy ID.5 pozbawione cech charakterystycznych dla SUV-a. Widać, że stylistom przyświecała przede wszystkim myśl o osiągnięciu jak najniższego oporu powietrza. Sylwetka jest aerodynamiczna i rzeczywiście – współczynnik oporu powietrza to tutaj wyjątkowo korzystne Cx=0,23 lub 0,24, w zależności od konfiguracji.
Oprócz tego, z zewnątrz widać typowy dla ostatnich lat w grupie VW przegląd trendów. Listwa LED-owa z przodu może świecić się podczas jazdy, co dodaje po zmroku ID.7 uroku. Nie ma tu ani tradycyjnego „grilla” ani elementów, które by go udawały. „Siódemka” nie próbuje więc nawiązywać do samochodów spalinowych.
Z boku wrażenie robi opadająca linia dachu. Klamki wyglądają jak tradycyjne kasetowe (oczywiście to także kwestia zmniejszania oporu powietrza), ale są nieruchome. Drzwi otwiera się, wciskając przycisk umieszczony wewnątrz klamki. Z kolei najważniejszym akcentem tylnej części auta jest… kolejna LED-owa listwa biegnąca przez całą szerokość nadwozia. Czy ID.7 może się podobać? Z pewnością, choć dokładna opinia na temat stylistyki u każdego oglądającego będzie inna. Ja uważam, że spalinowy Arteon pozostaje najlepiej wyglądającym Volkswagenem tego typu. Ale elektryczny liftback też znajdzie swoich fanów.
Volkswagen ID.7 w środku
Minimalizm – oto hasło przewodnie designu kokpitu ID.7. Trudno nazwać go skromnym, zwłaszcza w konfiguracji z jasną kierownicą (nie chciałbym jej czyścić, ale póki nie jest brudna, wygląda doskonale). Ale jest prosty. Przypomina ID.4 czy ID.5, choć w porównaniu z tamtymi SUV-ami, ID.7 ma mieć m.in. udoskonalony system multimedialny. Klienci narzekali, że tamten działa zbyt wolno i za mało płynnie. Teraz ma się to zmienić. Ekran ma przekątną aż 15 cali, więc jest naprawdę duży. W przeciwieństwie do… ekranu za kierownicą. Ten jest z kolei niewielki i skromny. Osoby przyzwyczajone do olbrzymich wyświetlaczy prezentujących zaawansowane animacje, wskazania nawigacji czy ustawienia nowoczesnego, aktywnego tempomatu, mogą być zdziwione. Na ekranie ID.7 zmieści się wskazanie prędkościomierza i… właściwie niewiele więcej.
Co wymyślili konstruktorzy Volkswagena? Odpowiedź jest prosta. Wskazania, o których wspominaliśmy wyżej, będą pokazywały się na wyświetlaczu przeziernym, czyli na head-upie. Nie zabraknie także rozszerzonej rzeczywistości. Strzałki, za pomocą których nawigacja podpowiada, gdzie jechać, pokażą się „na jezdni”, podobnie jak niektóre ostrzeżenia. Wysokość i zawartość wskazań będzie można regulować przez wciskanie przycisków na kierownicy. Choć „wciskanie” to niekoniecznie dobre określenie. Kierownica nadal ma panele dotykowe. Zdaniem klientów, nie jest to najwygodniejsze rozwiązanie, a Volkswagen planował zmiany i powrót do fizycznych przycisków. Wygląda na to, że jeszcze nie w tym modelu. Nie ma tu także tradycyjnego panelu obsługi klimatyzacji – a również o to „prosili” w ankietach nabywcy aut tej marki.
We wnętrzu nie zabrakło schowków, gniazd USB, ładowarek indukcyjnych i uchwytów na napoje. Interesującym gadżetem jest wspomniany szyberdach – a właściwie dach panoramiczny. Nie ma rolety, ale nie należy obawiać się oślepiania przez słońce. Dach ma funkcję automatycznego przyciemniania się, da się sterować nim także z poziomu ekranu.
Pozostałe interesujące elementy wyposażenia ID.7 to: zestaw audio firmowany już nie przez Dynaudio, ale przez firmę Harman Kardon, nowe fotele ErgoComfort i ErgoPremium z certyfikatem Niemieckiej Kampanii na Rzecz Zdrowych Pleców (AGR) z 14 kierunkami regulacji i funkcją monitorowania wilgotności i temperatury pleców, a także zaawansowanego masażu. Pojawił się również Travel Assist oferujący możliwość jazdy półautonomicznej i z możliwością zdalnego parkowania i zapamiętywania manewrów na dystansie 50 metrów. Kierowca może stać obok samochodu i sterować nim za pomocą telefonu. Oprócz tego, poprawiono obsługę głosową (teraz ID.7 np. po usłyszeniu komendy „zimno mi w dłonie” uruchomi podgrzewanie kierownicy), a klimatyzacja ma funkcję dynamicznego rozprowadzania powietrza za pomocą szybkich ruchów nawiewów. Odpowiadają za nie elektronicznie sterowane silniczki.
VW ID.7 – dane techniczne
Samochód jest przestronny i naszpikowany nowoczesną technologią. Może przekonać do siebie nabywców, ale w samochodzie elektrycznym wyjątkowo ważne są też inne parametry. Mowa oczywiście o zasięgu i możliwościach w zakresie ładowania. W przypadku auta, które jest opisywane jako następca Passata – więc ma być wybierane też przez kierowców przesiadających się z auta spalinowego, których trzeba nieco przekonać do elektromobilności – to szczególnie istotne.
Na szczęście Volkswagen ID.7 wypada w tej kwestii wyjątkowo dobrze. Najpierw chwila o parametrach jednostki napędowej. Moc silnika to 286 KM, a napęd jest przekazywany na tylną oś. Czy pojawią się wersje z jeszcze lepszymi osiągami? VW zapowiedział odmianę GTX, która niemal na pewno będzie oferowana jako AWD. Trudno jednak spodziewać się po „bazowym” ID.7 ospałości – choć dokładnych danych dotyczących przyspieszenia czy prędkości maksymalnej jeszcze nie ma.
W gamie dostępne będą dwie odmiany różniące się przede wszystkim pojemnością akumulatorów – ID.7 Pro i ID.7 Pro S. Ta pierwsza otrzyma baterię o pojemności 77 kWh (82 kWh brutto) i przyjmie maksymalną moc ładowania na poziomie aż 170 kW. Pro S, który dołączy do oferty nieco później, otrzyma akumulator 86 kWh (91 kWh brutto) i moc ładowania (bagatela!) 200 kW. Jak to przekłada się na zasięg? „Zwykłe” Pro ma przejechać na jednym ładowaniu 615 kilometrów, a S – około 700. Samochód sam przygotuje się do ładowania dzięki systemowi zarządzania temperaturą baterii, o ile kierowca wprowadzi adres ładowarki w nawigację.
Podsumowanie
Volkswagen ID.7 oferuje już iście „spalinowy” zasięg. Jeśli jazdy testowe potwierdzą wymienione wyżej dane i ID.7 rzeczywiście będzie mogło przejechać aż tyle oraz ładować się tak szybko, stanie się naprawdę sensowną alternatywą dla wspominanego tu Passata. To z pewnością krok marki w bardzo dobrą stronę. „ID-siódemka” może zachęcić do siebie elektrosceptyków, którzy dotychczas nie chcieli nawet słyszeć o modelach typu BEV. Czekamy jeszcze na ceny. Produkowany w zakładach w Emden model wejdzie (w zasadzie wjedzie) na rynek jesienią tego roku.
Autor: Mikołaj Adamczuk