Cztery lata i 30 tysięcy kilometrów rocznie. Oto założenia, jakie przyjęto podczas tworzenia siódmej edycji raportu Car Cost Index firmy LeasePlan. Badano, ile kosztuje użytkowanie samochodu właśnie przez taki czas i podczas pokonywania takich dystansów. Pod lupę wzięto 22 europejskie kraje, w tym Polskę (pełna lista: Austria, Belgia, Czechy, Dania, Finlandia, Francja, Niemcy, Grecja, Węgry, Irlandia, Włochy, Luksemburg, Holandia, Norwegia, Polska, Portugalia, Rumunia, Słowacja, Hiszpania, Szwecja, Szwajcaria i Wielka Brytania). W wyliczeniach uwzględniono koszt zakupu auta (bez uwzględniania ewentualnych rabatów), a także finansowanie, ceny paliwa (lub ładowania), ubezpieczenia, podatków, serwisu czy opon.
Brano pod uwagę samochody różnych segmentów – od tych relatywnie niedrogich, jak Volkswagen Polo czy Opel Corsa, aż po SUV-y w rodzaju Audi Q5 czy limuzynę Volvo S90. Każdy z samochodów spalinowych miał także swój elektryczny odpowiednik. Przykładowo, dla BMW X3 było to BMW iX3, a dla Volkswagena Golfa – ID.3. Tam, gdzie jest to możliwe, czyli przede wszystkim przy autach droższych, pod uwagę do porównania wzięto także odmiany hybrydowe plug-in.
Jak wynika z raportu, najmniej posiadanie samochodu (razem z kosztami finansowania) kosztuje w Grecji. Miesięcznie to średnio 903 euro. Polska wypada niewiele drożej, zajmując drugie miejsce z wynikiem 927 euro i wyprzedzając Rumunię (975 euro). Gdzie jest najdrożej? Trzy najbardziej kosztowne dla kierowców kraje to Holandia (1166 euro), Norwegia (1249 euro) i Szwajcaria (1313 euro). Różnica między najtańszym a najdroższym krajem w Europie to ponad 400 euro.
Główny wniosek z raportu jest następujący:
samochody elektryczne stały się coraz bardziej atrakcyjne cenowo
„Samochody elektryczne w prawie każdym segmencie i w niemal każdym kraju europejskim są obecnie w tej samej cenie lub tańsze niż samochody z silnikiem benzynowym lub wysokoprężnym” – napisano we wnioskach. Aut elektrycznych jest zresztą na rynku coraz więcej. Gdy siedem lat temu tworzono pierwszą edycję Car Cost Index, brano pod uwagę tylko 11 takich modeli. Teraz jest ich trzykrotnie więcej.
Jak wygląda sprawa z kosztem ładowania?
Mogłoby się wydawać, że stale rosnące koszty energii sprawią, że ładowanie samochodów elektrycznych wypadnie skrajnie niekorzystnie w zestawieniu kosztów użytkowania.
„Pomimo wzrostu cen energii, koszty paliwa pozostają znacznie niższe dla samochodów elektrycznych niż dla samochodów z silnikiem benzynowym i wysokoprężnym: koszty paliwa stanowią 15% całkowitego kosztu posiadania samochodu EV, podczas gdy dla kierowców samochodów z silnikiem benzynowym i wysokoprężnym jest to odpowiednio 23% i 28%.” – czytamy w raporcie.
Kiedy opłaca się samochód elektryczny?
Im wyższa klasa samochodu, tym większa opłacalność „elektryka” – taki wniosek można wysnuć po przeczytaniu raportu. O ile w przypadku segmentu B i B SUV (pod uwagę wzięto spalinowego VW Polo i VW T-Crossa, spalinowego i elektrycznego Peugeota 208, a także Opla Mokkę) konkurencyjność aut BEV rośnie, ale jeszcze nie jest na tym samym poziomie, co przy autach spalinowych, o tyle przy segmencie C i C SUV niemal się zrównuje, a gdy bierzemy pod uwagę D i D SUV, „elektryki” wypadają korzystniej w 19 z 22 krajów. Wyjątkami są tu Polska, Włochy i Czechy.
Przykładowo, koszt eksploatacji elektrycznego Peugeota 208 w Niemczech to 998 euro miesięcznie, a benzynowego – 860 euro. W Polsce to 790 euro dla „elektryka” i 601 euro przy modelu spalinowym. Ale już we Francji auto na prąd kosztuje 697 euro miesięcznie, a benzynowe – aż 753 euro. Wersja wysokoprężna to wydatek 774 euro.
– Niskie koszty utrzymania stanowią koronny argument przy podejmowaniu decyzji o wyborze elektryka. Samochód elektryczny ma prostszą konstrukcję niż auto spalinowe, stąd koszty cyklicznej eksploatacji również są niższe. Koszty ładowania baterii w aucie stanowią 15% całkowitego kosztu posiadania pojazdu elektrycznego (TCO), podczas gdy dla samochodów napędzanych benzyną i olejem napędowym jest to odpowiednio 23% i 28% – mówi Rogier Klop, Dyrektor Zarządzający LeasePlan Polska.
W przypadku segmentu z drugiego cenowego bieguna, czyli D premium i D premium SUV, pojazdy elektryczne są najbardziej przystępną opcją praktycznie we wszystkich badanych krajach – dokładniej, w 18 z 22 państw. Auto elektryczne (Polestar 2) wygrywa i z dieslem (BMW 3, Mercedes GLC), wersją benzynową i z hybrydą plug-in np. w Holandii (1320 euro kontra 1482, 1547 i 1533 euro). W Polsce to 1249 euro przy aucie elektrycznym, 1328 euro przy plug-inie, 1136 euro przy dieslu i 1109 euro przy jednostce benzynowej.
W jakich krajach „elektryki” najbardziej się opłacają?
Polska wypada w zestawieniu niekorzystnie, jeśli chodzi o koszty eksploatacji aut elektrycznych. Mają na to wpływ m.in. wysokie ceny takich aut i brak tak silnych zachęt podatkowych, jak w niektórych państwach. Z drugiej strony, nie mamy także dodatkowych obciążeń nakładanych na auta spalinowe, jak np. wysokie podatki drogowe wyliczane od emisji CO2. Jest jednak widoczna tendencja, według której auta BEV poprawiają swoją sytuację.
Ukazana w raporcie mapa, na której na zielono zaznaczono kraje, w których modele elektryczne opłacają się tak samo lub bardziej, zazielenia się stopniowo, im droższe segmenty bierzemy pod uwagę. W przypadku Polski kolor zielony nie pojawia się jednak nigdy. Kolejnym takim krajem są Czechy. Z kolei Włochy np. wypadają korzystnie przy segmencie C, potem przy segmencie D już nie.
– Samochody elektryczne w Polsce podobnie jak w pozostałych krajach również stają się coraz bardziej konkurencyjne. Różnica pomiędzy średnim miesięcznym kosztem TCO samochodu spalinowego a elektryka w popularnym segmencie pojazdów kompaktowych (C & SUV-C) sięga 65 euro (ok. 300 złotych), w segmencie D 28 euro (ok. 130 zł). Rynek w Polsce rozkręcają dopłaty i inicjatywy rządowe. W 2022 r. wraz z uruchomieniem programu „Mój elektryk” staliśmy się bardziej świadomi i coraz chętniej otwieramy się na auta zeroemisyjne. Obecnie musimy mierzyć się wręcz z niewystarczającą podażą samochodów elektrycznych. Sieć ładowarek jest wciąż zbyt mała, ale staje się coraz mniejszą przeszkodą. Zwiększony zasięg w nowych modelach pozwala już na pokonanie do 500 km. A w 95% naszych podróży pokonujemy krótsze trasy. Przybywa również prywatnych punktów ładowania dostępnych w domach i biurach, które – tak jak w przypadku naszej firmy – są oferowane klientom wraz z samochodem elektrycznym w pakiecie – mówi Rogier Klop, Dyrektor Zarządzający LeasePlan Polska.
LeasePlan mówi w swoim raporcie cenowym o „konkurencyjności cenowej”, gdy całkowity koszt użytkowania auta elektrycznego różni się od TCO auta spalinowego o nie więcej niż pięć procent.
– Pojazdy elektryczne to najlepszy sposób na ochronę kierowców przed gwałtownie rosnącymi kosztami paliwa. Niestety, rządy poszczególnych państw o wiele za wcześnie rezygnują z systemowych zachęt do pojazdów elektrycznych. Nawet w krajach, które mają ambitne cele w zakresie zerowej emisji. Ta postawa będzie miała katastrofalne skutki dla walki ze zmianami klimatycznymi – komentuje Tex Gunning, Dyrektor Generalny LeasePlan.
Raport jest niezwykle istotny dla użytkowników prywatnych, ale w przypadku firm planujących zakupy flotowe i wydatki na eksploatacje aut służbowych, to prawdziwa skarbnica wiedzy. Czy za rok w zestawieniu Car Cost Index 2023 samochody elektryczne wypadną jeszcze korzystniej? To bardzo możliwe, choć najbliższe dwanaście miesięcy też nie będzie łatwe dla branży. Wciąż trzeba mierzyć się z inflacją, a także kłopotami z dostępnością samochodów, niezależnie od typu ich napędu. Tendencja jest jednak widoczna – auta typu BEV stają się coraz korzystniej wycenione, a po wzięciu pod uwagę cen ich eksploatacji (mowa także o serwisie, a „elektryki” mają mniej elementów i nie wymagają np. wymiany oleju czy rozrządu), potrafią kosztować po prostu mniej. Na Polskę prędzej czy później też przyjdzie pora i także nasz kraj „zazieleni” się na mapie w raporcie.
Aktualnie średnia cena kupowanego auta elektrycznego znacznie przewyższa średnią dla całego rynku. Różnica przekracza 100 tys. zł. Oczywiście średnie liczone są na podstawie cen cennikowych. Rzeczywista różnica ze względu na program dopłat jest mniejsza, ale wciąż jednak występuje. Co ważne, wzrost cen w ciągu ostatniego roku aut napędzanych silnikami benzynowymi oraz silnikami elektrycznymi jest identyczny i wynosi 9,5%.
Na takim rynku jak rynek Polski, szczególnie wrażliwym na ceny ze względu na ograniczoną zawartość polskiego portfela dopłaty stanowią i będą stanowić istotny czynnik wspomagający sprzedaż. Oczywiście system ten powinien być dostępny nie tylko dla osób fizycznych, ale także firm, gdyż wśród właścicieli elektryków firmy stanowią większość (80% udziału w całkowitej liczbie zarejestrowanych aut elektrycznych). Dodatkowe benefity w postaci bezpłatnego parkowania czy możliwości jazdy po buspasach także odgrywają dużą rolę. Oczywiście te wszystkie benefity nie będą miały znaczenia, jeżeli nie nastąpi szybki rozwój infrastruktury. To podstawa.
NIewątpliwie, niższe koszty bieżącej eksploatacji auta mają znaczenie, jest jednak pewne że sam fakt, iż w serwisie zapłacimy mniej i niższe będą nasze bieżące koszty eksploatacji nie pomoże, jeżeli nie będziemy mieli dostępu do ładowarek w pobliżu naszych domów, a z tym jeżeli mieszkamy w bloku dziś mamy kłopot.
Inaczej na elektryka będzie patrzyła osoba mieszkająca w domu i mająca fotowoltaikę na dachu, inaczej ktoś kto mieszka w bloku, gdzie nie ma możliwości instalacji ładowarki, nie ma dostępu do gniazdka i nie ma w pobliżu ładowarki, z której na bieżąco można by korzystać i jeszcze inaczej, kto ma możliwość ładowania auta w pracy.
Autor: Mikołaj Adamczuk