Nie ma co ukrywać, Nissan wie, jak budować pojazdy elektryczne. Zebrane doświadczenia na modelach Leaf oraz eNV200 pozwoliły wyciągnąć odpowiednie wnioski. Dodatkowo jako jedna z niewielu marek wsłuchuje się w potrzeby i oczekiwania klientów. W efekcie miks wiedzy i oczekiwań przyniósł nieoczekiwany zwrot. Drugi w pełni elektryczny pojazd tego producenta został zbudowany z myślą o nowych klientach. W efekcie nie jest to przedstawiciel segmentu C. Tym razem marka postawiła na większy wariant i to w nadwoziu SUV-a. Ten zabieg nie dziwi. W końcu Europa zakochała się w wielkich SUV-ach, które przestrzenią we wnętrzu mogą zawstydzić mieszkania z rządowym wsparciem. Wybór segmentu D również jest uzasadniony. W końcu Leaf nadal dobrze sobie radzi w najbardziej zatłoczonej klasie aut – według najnowszej edycji katalogu samochodów elektrycznych wydawanego przez PSPA, łącznie w klasie C jest 25 przedstawicieli – więc po co robić sobie konkurencję.
Jaka jest Aryia?
Nowy zeroemisyjny SUV Nissana ma dwa oblicza: letni i zimowy. Choć brzmi to wyjątkowo banalnie to w tym stwierdzeniu jest sporo prawdy, którą już wyjaśniam. Przede wszystkim tym samym modelem miałem okazję jeździć dwukrotnie. Pierwszy raz jeszcze w zimę, kiedy temperatury oscylowały w granicach -6 st. C. Wtedy miałem mieszane uczucia co do tego samochodu. Widać było – zwłaszcza po zużyciu energii – że inżynierowie marki zadbali o dobrze prosperujący system zarządzania temperaturą baterii. W efekcie chodzi on na tyle dobrze, że optymalna praca tego najważniejszego układu w pojeździe elektrycznym, stała się wyjątkowo energochłonna. To sprawiało, że mimo 87 kWh netto baterii zasięg był w gruncie rzeczy mało przewidywalny. Było to dla mnie na tyle problematyczne, że wyjechanie nim za miasto okazało się niczym gra w rosyjską ruletkę.
Ten jakby nie patrzeć zły osąd tego samochodu postanowiłem sprawdzić w warunkach wiosennych temperatur. Przez ostatni tydzień mam przyjemność jeszcze raz eksploatować ten sam pojazd. I przyznam, że temperatury powyżej 6 st. C zupełnie odmieniły moje zdanie na jego temat. Nagle okazało się, że miejskie zużycie energii może spaść z 27 kWh/100 km i oscylować w przyjemnych granicach 20-21 kWh/100 km. To od razu przełożyło się na zasięg. W efekcie bez żadnych problemów mogłem nim pokonać 350-380 km, co jest o wiele lepszymi wartościami niż 200-220 km zimą.
Przestrzeń to karta przetargowa
Pozostawiając kwestię zasięgu, Nissan Aryia ma szereg niepodważalnych zalet. Widać, że projektanci spędzili sporo czasu zastanawiając się jak można z wnętrza wycisnąć dosłowne maksimum. W efekcie deska rozdzielcza jest narysowana w taki sposób, że nie przytłacza, a designersko wpisuje się w całą stylistkę auta. Wszystkie funkcje pojazdu skrzętnie ukryto w dotykowym ekranie, którego obsługa nie jest problematyczna. Kwestii gustu pozostawiam jakość obrazu oraz jego ostrość. Według mnie w tych czasach powinien być lepszy. Niemniej do jego funkcjonalności nie mam uwag.
Wśród innych zalet tego modelu niewątpliwie trzeba wymienić przestrzeń. Jest jej na tyle dużo, że pasażerowie mogą w pełnym komforcie podróżować i to nawet w pełnym komplecie. Z przodu dodatkowe walory zyskuje przesuwany elektrycznie tunel środkowy, który jest wyposażony w pojemny schowek, shifter zmiany biegów czy przyciski sterujące kilkoma ciekawymi funkcjami samochodu, wśród których można wymienić m.in. tryby jazdy, otwieranie i zamykanie elektrycznego schowka, ukrytego w desce rozdzielczej czy układu e-pedal.
Ten ostatni jest doceniany przez miłośników marki. Dzięki jego aktywacji de facto można Aryią jeździć wykorzystując jedynie pedał przyspieszania. Po jego odpuszczeniu auto od razu przechodzi w tryb wzmocnionej rekuperacji, która działa w pełnym zakresie prędkości. Jest to przydatne rozwiązanie zwłaszcza w mieście.
Osiągi wymagają napędu
Mówiąc o jeździe to Aryia jest przyjaznym samochodem do spokojnej jazdy. Przez spore gabaryty (4595 mm długości, 1850 mm szerokości i 1660 mm wysokości) nie jest to demon zakrętów. Sytuację nieco ratuje stosunkowo twarde zestrojenie zawieszenia oraz precyzyjnie działający układ kierownicy, utwardzający się w trybie sport. Mimo to nie da się ukryć ponad 2 ton masy pojazdu.
Pod względem napędu, Nissan oferuje trzy warianty. Opcję z małą baterią (63 kW netto), która dysponuje mocą 214 KM i 300 Nm momentu obrotowego oraz mocniejszą połączoną z większym akumulatorem (87 kWh netto) o mocy 238 KM i 300 Nm przy przednim napędzie oraz 306 KM i 600 Nm z napędem e-4orce (napęd na cztery koła). Wariant, który miałem okazję testować był opcją środkową. Musze przyznać, że sprawdzał się on bez zarzutów. Przyspieszenie w 7,6 sekundy do 100 km/h oraz niemal w pełni dostępny moment obrotowy dostępny od najmniejszych prędkości obrotowych sprawiał, że na światłach było się jednym z szybszych. Jedynym przeszkadzającym elementem było łatwe zerwanie przyczepności kół napędowych, zwłaszcza przy wilgotnym asfalcie.
Stylistycznie dopracowany
Kolejną mocną stroną zeroemisyjnego Nissana jest jego wygląd. Stylistyka Aryi po prostu nie jest obojętna. Auto wygląda jak dobrze zaprojektowany produkt XXI wieku. Z przodu mamy smukłe reflektory oraz płynące po atrapie chłodnicy LEDy od świateł dziennych. Ponadto jego linia boczna nawiązuje do jednej z najszybciej rozwijających się klas, czyli SUV Coupe. Nie oznacza to jednak, że Aryia ma przez to ograniczone możliwości przewozowe. Bagażnik oferuje 468 litrów pojemności. Całość dobrze podkreślają 20-calowe, opcjonalne koła o ciekawym wzorze. Wybierając ten wóz zastanowiłbym się natomiast nad kolorem nadwozia. Wybór ciemnej opcji powoduje, że ginie cały efekt przetłoczeń. Dlatego raczej skłaniałbym się ku jaśniejszym kolorom.
Zdaniem Redakcji
Nissan Aryia to samochód zbudowany na dobrym fundamencie. Ma szereg zalet, które docenią podróżujący nim zarówno w ciągu codziennych obowiązków jak też podczas dłuższych tras. Bez wątpienia jest jego największą kartą przetargową jest przestrzeń oraz komfort jazdy. Pod tym względem model ten konkuruje z najlepszymi. Nieco inaczej jest w przypadku napędu. Doświadczenia własne pokazują, że jedynym wyborem jest duża bateria. Jednak nawet przy 87 kWh akumulatorze trzeba bacznie patrzeć na zasięg zimą. Średnie zużycie wynoszące ok. 27 kWh/100 km nie jest wyzwaniem, co wiosną oznaczałoby jazdę z prędkościami 140+ km/h. Nie mniej Nissan Aryia jest elektrykiem godnym uwagi i stanowi ciekawą alternatywę dla innych modeli z segmentu jak choćby Volkswagen ID.4 czy Skoda Enyaq.
Autor: Maciej Gis