Gdyby tak dokładniej przyjrzeć się klasyce kina, to już pierwszej części „Gwiezdnych wojen” pojawia się ścigacz X-34, coś co miało być namiastką samochodu na planecie Naboo. Pojazd nie miał kół, unosił się nad ziemią dzięki polu siłowemu wytworzonemu przez silnik repulsorowy montowany w pojazdach kosmicznych, tak by mogły swobodnie poruszać się po planetach i lądować. Trzy turbiny napędzały samochód, którym jeździli Luke Skywalker i Obi Wan Kenobi.
– Samochody elektryczne w filmach to jest temat znany od kilkudziesięciu lat, acz nienachalny – potwierdza Tomasz Śliwiński dziennikarz, lektor filmowy, autor programu Filmozgrani w Chillizet. – Weźmy pierwszą z brzegu odsądzaną od czci i wiary ekranizację gry „Super Mario Bros” z Denisem Hopperem i Johnem Leguizamo, w którym jeździły samochody elektryczne w alternatywnym świecie, gdzie żyją postacie z owej gry. Wyglądają tam jak auta z lunaparku, z wysięgnikiem, przez który czerpią energię elektryczną z rozstawionej sieci.
Auto elektryczne pojawia się też w „Spidermanie”, kiedy dawny ochroniarz Tony’ego Starka, Lucky Hogan przyjeżdża elektrycznym Hyundaiem IONIC 5 oraz w trylogii „Powrót do przyszłości” Roberta Zemeckisa. Wehikuł czasu profesora Emmeta Browna i Marthy’ego McFly’a można nazwać elektrycznym – zapewnia Tomasz Śliwiński.
Prawdą jest, że trzeci bohater „Powrotu do przyszłości” DeLorean ma reaktor, który jest zasilany pierwiastkami rozszczepialnymi, uranem. – To auto generuje swój ruch w czasie i przestrzeni dzięki ogromnej ilości energii elektrycznej – mówi Śliwiński, a tezę potwierdza Łukasz Muszyński krytyk filmowy FilmWeb.
– DeLorean w pierwszej części jeździł na benzynę, ale uran pomagał w podróżach między epokami. W odległej przeszłości, gdzie uranu nie było, bohaterowie szukali sposobu na powrót do swoich czasów i posłużyli się piorunem, który uderzył w wieżę i poprowadził wiązkę energii prosto do samochodu. W drugiej części „Powrotu…” silnik zasilany był śmieciami – wspomina Muszyński.
Śmiało można ukuć tezę, że filmy science-fiction stały się wizualną prognozą zmian w przemyśle motoryzacyjnym na kolejne dziesięciolecia. I tak dla przypomnienia w „Raporcie mniejszości” Stevena Spielberga z 2002 roku pojawia się samochód autonomiczny: elektryczny i egzotyczny Lexus 2054. Na wielkim ekranie obserwujemy pojazdy poruszające się po ulicach w siatce połączeń, czasem unoszące się nad głowami. Autonomiczne taksówki, samochody policyjne i prywatne zagrały w „Pamięci absolutnej” z 1990 roku i w „Człowieku Demolce” z 1993 roku. Jeden z nich pod koniec dekady stał się prototypem pojazdu elektrycznego np. dla marki General Motors.
Przy wprowadzaniu samochodów elektrycznych, autonomicznych pojazdów przyszłości do kolejnych filmów science- fiction twórcom zależało na kreowaniu przyszłości i całkowitym skupieniu aktora na grze, co przyznacie, trudno uzyskać prowadząc jednocześnie pojazd mechaniczny. Tak w scenariuszach pojawiły się samochody autonomiczne.
Pamiętacie film „In time” Justina Timberlake’a z 2011 roku? Wszystkie auta od Lincolna Continentala z 1961 r., przez SUV-y Dodge Ramcharger, po Cadillaca Seville, były napędzane energią. To jest kawał historii kinematografii ze sporym udziałem elektromobilności. Jesteśmy już nieco dalej, a współczesne kino wciąż opiera się głównie na samochodach spalinowych. Bardzo powoli otwiera się na zeletryfikowanych bohaterów drugiego planu, to fakt. Kiedy się to zmieni? Prawdopodobnie po 2035 roku, kiedy zacznie obowiązywać zakaz rejestrowania nowych pojazdów spalinowych, ale i tu byłabym ostrożna wszak Ameryka wciąż jeszcze nie określiła daty przejścia na transport zeroemisyjny.
Tesla jest jednym z najczęściej występujących „elektryków” na ekranie
Tymczasem w świecie seriali ciągnącym się jak spagettii i równie elastycznym pojazdy elektryczne zadomowiły się na dobre. Serial prędzej dogania rzeczywistość także w wymiarze elektromobilności.
W serii „Dolina Krzemowa” jeżdżą taksówki bezzałogowe obsługiwane przez sztuczną inteligencję. – W nowym „The Peripheral” królują praktycznie wyłącznie auta elektryczne. Pojawiły się także w kultowym „Westworld” i w jednym z odcinków „Black Mirror” więc generalnie bardziej świat seriali zaadaptował samochody elektryczne, bo wie, jak ciekawie wykorzystać w historii i w budowaniu futurystycznych światów – opowiada Tomasz Śliwiński. – Auta elektryczne w drodze do kina mają spory dystans do pokonania, ale jestem pewien, że podjadą z gracją – ocenia ekspert.
Nawet w polskim serialu „Diagnoza” wprawnemu oku udało się wychwycić Teslę model S, widziano wsiadającego do niej, wydawałoby się konserwatywnego w poglądach, aktora i reżysera Jana Englerta. No cóż, konserwatyzm kończy się wtedy, kiedy zaczyna się nowy trend – a wyznaczanie trendów to chleb powszedni dla gwiazd Hollywood. Od dziesięcioleci dowiadujemy się od nich co jeść, ile spać i ćwiczyć, jak się ubierać, by osiągnąć sukces. Dotyczy to także samochodów, bo każda szanująca się gwiazda ma duży i zacny garaż, a od kilku lat eko garaż.
IONIQ 5 wystąpił w filmie „Spider-Man: Bez drogi do domu”
W hangarze człowieka, który pokonał niedźwiedzia i zgarnął za to złotą statuetkę Oscara – Leonardo DiCaprio jest eko entuzjastą i działaczem na rzecz ochrony środowiska. W samochodach elektrycznych zakochał się podczas produkcji filmu dokumentalnego „We Go Green” o międzynarodowych wyścigach samochodów elektrycznych Formuły E. To właśnie boski Leo jest pierwszą hollywoodzką gwiazdą, która jeździła hybrydą już ponad 20 lat temu, a od 2008 roku do swojej floty zaprosił Teslę Roadster.
Modelem Aston Martin Rapid E jeździł James Bond w filmie „No time to die”
Uwielbiany przez tłumy Robert Downey Jr. prócz tego, że jest jednym z najlepiej zarabiających aktorów na świecie, jest jedynym, który przed premierą stał się właścicielem unikalnego Audi E-Tron GT. Teslą Modelem S jeżdżą Brad Pitt i Ben Affleck. Modelem X podróżuje Amanda Seyfried, a Tom Hanks w pokaźnym garażu ma samochody oszczędne i ekologiczne, w tym model RAV4 EV. U Matta Damona stoi Tesla Roadster i to on kiedyś powiedział: „Prowadzenie ekologicznego pojazdu to jeden ze sposobów, w jaki wszyscy możemy zrobić trochę więcej, więc staram się to robić”. Mamy też akcent polsko – amerykański: Izabellę Miko entuzjastkę ekologicznego trybu życia, która wybrała Mitsubishi i-MiEV i jak sama mówi nie wyobraża sobie siebie za kierownicą innego samochodu.
Autor: Dagmara Kowalska