Dagmara Kowalska rozmawia z aktorem Rafałem Mohrem.
Dasz wiarę? Prawie dwa lata temu spotkaliśmy się na przejażdżce elektrykiem w ramach kampanii elektromobilni.pl i cyklu „Moja pierwsza jazda EV”. Pamiętam Twoje emocje, ten uśmiech na twarzy po jeździe i jeszcze to, że obiecałeś przesiąść się do elektryka. Dziś mówię sprawdzam i jestem miło zaskoczona. Co Cię ostatecznie skłoniło do wejścia w świat elektromobilności?
Chyba najbardziej to, że samochód elektryczny jest ekologiczny, chociaż są różne i podzielone zdania na ten temat. Tematyka baterii, wydobywania pierwiastków oraz utylizacji zużytych akumulatorów to złożone i wielowarstwowe tematy. Jedno jest pewne – samochody elektryczne dają niesamowitą frajdę z jazdy i dla mnie mają same plusy. Oczywiście biorąc pod uwagę jazdę po mieście, bo do takiego samochodu się przymierzałem. Podoba mi się legalna jazda buspasami, darmowe parkowanie i super przyśpieszenie na światłach.
Zostawiasz wszystkich w tyle? (śmiech)
No może nie wszystkich, ponieważ samochód, który wybrałem (Mazda MX-30) ma fabrycznie ograniczony moment obrotowy, żeby oszczędzać baterię, ale też dla dobra pasażerów i kierowcy. Maksymalny moment obrotowy dostępny już na starcie powoduje wbijanie w fotel, a wykorzystywanie potencjału elektryka może rodzić nieprzewidziane skutki na pokładzie. Przed podjęciem decyzji o zakupie elektryka sprawdziłem wiele samochodów.
Pamiętam, konsultowaliśmy się.
Tak było. Pamiętam, że wszedłem do salonu Mazdy, w drodze na nagranie. To było dziwne i spontaniczne, bo wcześniej tylko słyszałem co nieco o MX-30. Okazało się, że akurat mają wolny samochód demonstracyjny. Zapytałem czy mogą mi go wypożyczyć na dwie godziny, żebym pojechał nim na nagranie i wrócił. Udostępnili auto bez problemu i uwierz mi, w ciągu tych paru minut za kierownicą Mazdy MX-30 absolutnie poczułem, że to jest samochód, w którym dobrze się czuję, którym chce jeździć. Przyjechałem do salonu i od razu złożyłem zamówienie.
Co Ty mówisz? Poważnie? Tego nie wiedziałam!
Nawet się nie zastanawiałem. Rzeczywiście jest bardzo kompaktowy, przyjazny i świetnie się go prowadzi. Ma jeden mankament, brakuje mi napędu 4×4. Do tej pory jeździłem samochodem spalinowym z napędem na cztery koła, ale przy jeździe po mieście nie jest mi to potrzebne. Ten napęd się przydaje w trasach i w górach. Ja wybierałem stricte samochód do miasta, ponieważ kiedy się decydowałam na elektryka, nie było jeszcze modeli, które pozwalałyby poruszać się swobodnie po całej Polsce. Może przesadzam mówiąc, że nie było, bo były, ale poza moim zasięgiem. I trochę nie wierzyłem w takie drogie auta, które dawałyby zasięg 600 km. Teraz oferta samochodów z zasięgiem 500, 600 km jest znacznie większa i gdybym teraz miał dokonywać wyboru, to zdecydowałbym się tylko na jeden samochód. Na razie mam dwa samochody: na trasę benzynowy i elektryka do jazdy po mieście. Dziś wiem, że wybrałbym elektryczne, kompaktowe, fajne auto średniej klasy, które zaspokoiłoby moje potrzeby zarówno w mieście, jak i w trasie.
Jestem pod wrażeniem. Czyli za jakiś czas zrezygnujesz z motoryzacji w jej konwencjonalnym wydaniu?
Myślę, że za jakiś rok przesiądę się już do jednego samochodu elektrycznego, z większym zasięgiem. Zastanawiam się nad trzema modelami: Audi Q4 E-tron, Skoda Eniaq w wersji RS. Myślałem też o Fordzie Mustangu, ale ceny Forda tak poszybowały w górę, że na razie nie jest w zasięgu. Natomiast katalog elektryków jest tak duży, że każdy może sobie coś wybrać. Widziałem ostatnio, ale nie jeździłem, Renault Megane E-Tech. Bardzo fajna bryła, świetna kierownica, lekko kwadratowa. Sprawdziłem, że mają też wersję 4×4 i jestem ciekaw, jak się jeździ tym samochodem.
To auto wygrało dwa plebiscyty motoryzacyjne – jest nieprzeciętne. Świetny design, niezły zasięg, bardzo dobry układ kierowniczy. Ma 496 km zasięgu, a to już daje spore możliwości. Zimą zasięg maleje, ale mimo wszystko można nim przejechać 230- 240 km.
Wiesz, muszę przyznać, że moją elektryczną Mazdą pokusiłem się o podróż za miasto. Pojechałem ponad 450 kilometrów, więc zaplanowałem na trasie dwa ładowania. Mój samochód przy bardzo spokojnej jeździe po mieście ma zasięg 200 km, ale na trasie trzeba liczyć się z tym, że będzie to do 150 km przy dobrych wiatrach, a dobre wiatry oznaczają temperaturę 21 stopni Celsjusza, mały opór powietrza i niewielkie wiatry boczne.
Jechałeś bez klimatyzacji?
Nawet nie, akurat klimatyzacja zabiera jedynie 3 proc. baterii. Tu chodzi o prędkość. Musimy wiedzieć o tym, że jeżeli wyjeżdżamy samochodem elektrycznym poza miasto, to optymalna prędkość do zachowania dobrych warunków dla baterii nie może być większa niż 100-110 km/h.
Jazda z taką prędkością jest bezpieczniejsza.
Bardzo bezpieczna, ale rzeczywiście to było takie niesamowite doświadczenie. Powiem ci, że na autostradzie byłem jedynym samochodem, który wszystkie pozostałe mijały. Natomiast jak już się przesiadam na swojego benzyniaka, to niestety jestem tym, który zostawia wszystkich w tyle, więc te proporcje są odwrócone. Wracając do tej trasy pokonanej elektrykiem, niestety nie miałem szczęścia, ponieważ ładowarka, która była oznaczona w Internecie jako dostępna, sprawdzałem to też telefonicznie, okazało się, że była uszkodzona, a ja miałem tylko 3 proc. zasięgu, znajdując się na autostradzie. Na szczęście obsługa stacji benzynowej była na tyle miła, że przepuściła mnie awaryjnym przejazdem górą autostrady, a po drugiej stronie stała czynna ładowarka. Czekałem ponad godzinę na samochód, który się ładował więc to są te mankamenty elektrycznych podróży. Rzeczywiście może się zdarzyć, że będziemy musieli czekać w kolejce, ale to zdarzyło mi się tylko raz i dlatego w drodze na Kaszuby ładowałem auto trzykrotnie, a później już dwukrotnie.
Moja pierwsza jazda EV!
Jak często ładujesz swojego elektryka mieście?
Zasada jest taka, jak mi powiedział sprzedawca w salonie, żeby samochód podłączać do prądu wtedy, kiedy mamy taką możliwość. To chyba nie do końca prawda. Ja ładuję się w domu. Mam panele fotowoltaiczne i jeżeli wiem, że następnego dnia nie jadę do Warszawy, albo jadę tylko w jedno miejsce, a mieszkam poza miastem, to nie ładuję auta. Bateria wystarcza mi na dwa, trzy przejazdy do Warszawy i z powrotem. Jeżeli wiem, że będę dużo spraw załatwiał w mieście, to podłączam baterię na całą noc, żeby mieć 100 proc. przed wyjazdem.
Ile kosztuje Cię ładowanie i ile zaoszczędziłeś w okresie półtora roku, czyli od czasu, kiedy jesteś elektromobilny?
Trudno powiedzieć, ile to kosztuje dokładnie, ale przejeżdżam tym samochodem około 15 000 km rocznie jeżdżąc po Warszawie. Zrobiłem rachunek i wyszło mi, że kosztuje mnie to do 200 zł miesięcznie, czyli prawie nic. Nawet jeżeli by mnie to kosztowało 300 zł, to dalej jest to nic w porównaniu z tym, że na paliwo wydawałem około 1200 -1300 złotych miesięcznie. Powiedzmy, że na elektryku w półtora roku zaoszczędziłem 18 tysięcy złotych.
Czyli odłożyłeś na nowego elektryka? (śmiech)
Myślę, że osoby, które zastanawiają się nad zakupem elektryka i korzystaniem z niego w mieście, przekona argument, że rata za samochód może im się zwrócić w kosztach paliwa, a w Warszawie jazda elektrykiem przynosi same plusy. Nie płacisz za parkingi, które podrożały i wydłużył się czas parkowania do godziny 20. Możesz jeździć buspasami. A kiedy tak mknę buspasem to sobie uświadamiam, że mnie korki nie dotyczą.
Oby waszym śladem poszli inni.
Wyobrażasz sobie, co by się stało, gdyby przynajmniej połowa samochodów w Warszawie była elektryczna? Jaką mielibyśmy jakość powietrza! Dopiero jeżdżąc elektrykiem zacząłem zawracać na to uwagę i widzę jak zimą samochody kopcą i nas zatruwają.
Zmienia się perspektywa, to prawda. Nie samą elektromobilnością jednak człowiek żyje. Jak sam mówisz: prowadzisz normalne życie: praca, dom, zakupy, kino. Wiem, że skończyłeś kolejny sezon serialu „Archiwista” dla TVP. Kiedy będzie można obejrzeć kolejne losy podinspektora Mirosława Strączka? Coś się u niego zmieniło?
Niewiele się u Mirosława wydarzyło. Przeczytałem scenariusz, jest go trochę więcej niż pierwszej serii, więc to mnie ucieszyło. Okazało się, że jest on ujęty, jako główna postać. To bardzo miłe. Po dwóch latach kręciliśmy drugą serię i zanim wszedłem na plan, odpaliłem Netflixa i przejrzałem wszystkie swoje sceny. Chciałem zobaczyć, jaką postać tam stworzyłem. Nie mieliśmy pewności czy serial będzie kontynuowany więc pewne fakty o postaci mi umknęły. Podinspektor Strączek stał się bardziej stonowany, bardziej poważny, trochę wydoroślał. Poza tym praca była bardzo przyjemna.
Ty chyba lubisz mundury, co? Często można Cię w nich zobaczyć na wizji.
Nie mam jakiś ciągot do mundurów, ale rzeczywiście, ostatnio jak rozmawialiśmy padło, że gram dużo mundurowych postaci. No nie wiem, chyba tak mnie widzą. Podobno dobrze wyglądam w garniturze, ale na co dzień chodzę w swetrach albo w dresach, żeby było wygodniej. Garnitury lubię, od święta.
Policja przesiada się do elektrycznych aut, a Twoja serialowa postać jakim jeździ radiowozem?
Widziałem ostatnio policyjnego elektryka, więc prawdziwi policjanci jeżdżą elektrykami. A w „Archiwiście” akurat jeździliśmy zwykłym spalinowym radiowozem. Nowy sezon „Archiwisty” pojawi się w TVP jeszcze w tym miesiącu.
W kinie też Cię zobaczymy w tym roku?
Tak, jeszcze w tym roku odbędzie się premiera kanadyjsko-polskiego filmu „Przysięga Ireny”. Na dużym ekranie zaprezentuję się publiczności po angielsku. Jest to historia Ireny Gut, która ratuje 12 Żydów. Irenę gra kanadyjska aktorka, a Żydów mieli grać Polacy. Udało mi się wygrać casting na jednego z nich.
A kiedy wrócisz do roli reżysera?
Pracuję nad tym. W przyszłym roku, przy sprzyjających okolicznościach, może uda mi się wyreżyserować jakąś klasykę lub jeden ze współczesnych tekstów – mam w zanadrzu kilka pozycji współczesnych i komediowych, dla których muszę znaleźć jakieś miejsce.
Moja teatralna dusza podpowiada mi jeszcze jedno pytanie. Kiedy zobaczymy Cię na deskach teatralnych?
Jeżeli wszystko dobrze pójdzie, to może na przełomie października i listopada będę miał teatralną premierę, ale to są wstępne ustalenia. Mogę tylko powiedzieć, że to będzie farsa, więc coś odmiennego niż do tej pory grałem. Czeka na mnie rola komediowa, ale zobaczymy, bo my w styczniu rozmawiamy o tym co się wydarzy jesienią.
Spotkamy się na premierze. Przyjeżdżamy elektrykami – umówieni?
Umówieni.
Fajnie, że nie jest ci to obojętne i wybrałeś samochód elektryczny jako auto do miasta.
Też się cieszę i namawiam wszystkich gorąco, żeby też pomyśleli o elektrykach.
Dziękuję za rozmowę.
O autorce
Dagmara Kowalska
181 cm wzrostu, tyle samo optymizmu, uśmiechu i pozytywnej energii składa się na niskociśnieniowca z silnym uzależnieniem od medialnej adrenaliny. Mówi, od kiedy pamięta, więc wybór drogi zawodowej był naturalny. Prócz słowotoku, ma ważną umiejętność słuchania. Zawodowo raczkowała w bydgoskim radiu i telewizji, szkołę dziennikarską przeszła w mediach publicznych: Jedynce i Czwórce. Warsztat telewizyjny doskonaliła w TVN Warszawa, TVP 1, TVP Polonia i TVP Warszawa. W Chillizet codziennie nastawia słuchaczy na chillout i dzieli się historiami swoich gości. Na papier przelewa wszystko to, co nie zmieściło się w eterze. Uzależniona od teatru, kina i motoryzacji. Scena eventowa jest jej żywiołem, wszędzie jej pełno. Działa zgodnie z zasadą: im więcej zadań, tym więcej kreatywności. Szczególnie polecamy Bryki Dagmary, czyli audycję motoryzacyjną w Chillizet.