Liderem wśród pojazdów elektrycznych jest niewątpliwie Tesla. Filozofia zbudowana wokół marki jest godna podziwu, podobnie jak osiągnięty przez Elona Muska efekt sprzedażowy. Jednak, jak zaczniemy przyglądać się samemu produktowi, to szybko się okaże, że poza fenomenalnym zasięgiem wiele mu brakuje do spełnienia oczekiwań wybrednych klientów. I tu pojawia się Porsche.
Europejska oferta samochodów elektrycznych jest nieustannie rozwijana, a producenci pojazdów uzupełniają sukcesywnie rynek nowymi propozycjami. I choć pojazdy stają się coraz atrakcyjniejsze i w pewnym sensie doskonalsze, to nadal nie mogą przebić wyjątkowości Tesli. Problem polega jednak na tym, że najmocniejszą stroną amerykańskiego koncernu są zasięg oraz zużycie energii, które to parametry są nieosiągalne dla większości konkurentów. Poza tym, to moim zdaniem po prostu dość przeciętny samochód z szeregiem wad i niedoskonałości.
Oferta modelowa aut eklektycznych oferowanych w Polsce jest długa i nie odbiega od dostępnej w innych krajach europejskich. Poza Teslą na szczęście są też inne auta, które są godne uwagi. W ostatnim czasie miałem okazję jeździć Porsche Taycanem w odmianie Corss Turismo. Jest to niewątpliwy rarytas w odmianie BEV, który od pierwszej chwili zrobił na mnie bardzo duże i pozytywne wrażenie.
Wyróżniający się z tłumu
Stylistyka Porsche od lat podoba się zdecydowanej większości zainteresowanych motoryzacją. Podobnie jest z Taycanem, który zachowuje klasyczne, historyczne elementy, ale wprowadza też szereg nowych. Wśród nowości nie można zapomnieć o nadwoziu kombi i do tego lekko podniesionym. Wariant Cross Turismo jest odpowiedzią na oczekiwania klientów, podobnie jak miało to miejsce w przypadku Panamery Grand Turismo. W odróżnieniu od klasycznej wersji (Sedan) tutaj wyróżnikiem jest tył. Poprowadzona wyżej linia dachu wpłynęła nie tylko na większą ilość miejsca z tyłu (dodatkowe 4,5 cm nad głowami), ale też na powiększony o 39 litrów bagażnik. Ponadto nie zabrakło też subtelnych detali. Corss Turismo posiada srebrną wstawkę w przednim zderzaku lub karbonową – ale tylko dla odmiany Turbo S, dedykowane wzory 20- i 21-calowych alufelg czy czarne osłony progów ze srebrnymi (lub karbonowymi) wstawkami. Model Cross jest też wyżej zwieszony. Różnica co prawda nie jest znacząca, gdyż wynosi jedynie 20 milimetrów, ale przy zakupie pakietu off-road można zwiększyć go o dodatkowe 10 milimetrów oraz domyślne ustawić wysokość na poziomie High, a nie Medium jak to jest przewidziane dla klasycznego wariantu.
Najwyższa liga
W środku z kolei, zmian nie uświadczymy w stosunku do klasycznego Taycana. To co cieszy to szereg znanych elementów z innych modeli marki. Negatywnym wyróżnikiem natomiast w tym modelu jest zupełnie niezrozumiały dla mnie system zarządzania nawiewami, których strumień nadmuchu reguluje się za pośrednictwem środkowego wyświetlacza. Nie da się tego robić ręcznie. Jest to klasyczny przykład jak można skutecznie utrudnić życie użytkownikowi. Poza tym drobiazgiem, jest to po prostu Porsche. Siedzenia zapewniają odpowiednie trzymanie boczne oraz komfort podróżowania na długich trasach. Mała kierownica leży idealnie w dłoniach, a obsługa … cóż jak na nowe auto elektryczne nie jest zła, choć mogłoby być prostsza. Szkoda tylko, że Porsche postawiło w stu procentach (w tym modelu) na dotykowe przyciski. Niestety nie jestem ich fanem, a przy dwóch ekranach jest ich – przycisków aż nadmiar.
Z gracją daje kopa
Jak przystało na Porsche do wyboru jest kilka odmian tego modelu. Miałem okazję zasiąść za sterami najmocniejszej opcji, czyli Turbo S. Choć ta nazwa głównie kojarzy się z wariantami spalinowymi, to marka postanowiła zachować nomenklaturę, która jest rozumiana przez zainteresowanych.
Wróćmy jednak do samego Taycana. Auto oferuje 761-koni mechanicznych i 1050 Nm maksymalnego momentu obrotowego. W połączeniu z jednobiegową przekładnią na przedniej osi i dwubiegową na tylnej, możliwe jest rozpędzanie się nim do 100 km/h w zaledwie 2,9 sekundy. Brzmi imponująco, ale prawda jest taka, że każdy powinien to przeżyć na własnej skórze. Uderzenie podczas ruszania z procedury startowej jest niepowtarzalne i niesamowite zarazem. W tym aucie można się poczuć jak w rakiecie, która została odpalona od razu z trybem „boost”. Ciekawym doznaniem jest również przełączania biegu, który daje typowe szarpnięcie i uderzenie po kręgosłupie. Efekt? Fenomenalny. Jazda tym autem przynosi tyle radości, że aż trudno to opisać.
Ceramika się przyda
Podobnie jest z perfekcyjnie działającym układem kierowniczym oraz aktywnym zawieszaniem, które wykonuje potężną pracę, by ponad 2,5-tonowe auto utrzymać na torze, który obrał kierowca. I choć wszystkie systemy robią co mogą, by wesprzeć kierującego, to masę pojazdu czuć. Opanowanie i nauczenie się jak jeździć tym autem, by czerpać maksimum przyjemności, zajmuje naprawdę niewiele czasu. Tylko warto pamiętać, by podczas zakupowej konfiguracji zaznaczyć opcję Porsche Dynamic Chassis Control Sport (PDCC Sport) oraz dorzucić ceramiczne hamulce. Dzięki temu nie będziemy musieli martwić się o chłodzenie hamulców po np. jeździe torowej.
Sportowa jazda tym autem to niewątpliwa przyjemność. Jednak podobnie jak w przypadku zabawy wariantami benzynowymi, zużycie szybko winduje do bardzo wysokich wartości. Przy spokojniejszej jeździe trzeba liczyć się z wartościami zużycia na poziomie 24-26 kWh/100 km. Według mnie nie jest to zły wynik jak na tak dużą moc układu, a co ważniejsze pozwala pokonać realnie do 350-390 kilometrów bez konieczności ładowania.
Mieszkanie to za mało
Pozostaje jeszcze kwestia ceny. W przypadku wariantu Turbo S trzeba liczyć się z wydatkiem minimum 808 tys. zł. Po dołożeniu opcji spokojnie przekraczamy milion złotych. To zdecydowanie kwota, którą wydać będą mogli nieliczni. Kwota dodajmy dużo wyższa niż potrzebna na zakup Tesli np. w odmianie S Plaid. Jednak gdybym miał wybierać Porsche czy Tesla, wybór padłby zdecydowanie na tego pierwszego.
Porsche Taycan Corss Turismo to samochód dla wybranych. Jest wyjątkowy pod każdym calem. Choć jego zasięg na w pełni naładowanym akumulatorze nie dorównuje Tesli, to pod innymi cechami jest nie do przebicia. Prowadzenie, wykończenie oraz cały performacne jest wręcz perfekcyjny. Co więcej tym samochodem bez obawy wjedzie się na tor. Tam będzie w stanie pokazać co potrafią 761-konie mechaniczne.
Maciej Gis