Jaki świat smakuje Ci najbardziej?
Smakuje mi kolorowy świat, dlatego, że nie tylko to, co widzę ma kolor, ale też to, co zjadam go ma i w zależności od tego, w którą stronę patrzę, takie kolory wybieram. Zresztą moją cechą charakterystyczną jest kolor, tak się ubieram. Przed posiłkiem smak definiuje mój humor i nastrój.
Czasem jestem ostrą zupą Tom Yam z krewetkami, bo sama wiesz, że kobiety putrefies walczyć jak lwice, a czasem jestem po prostu jajkiem na miękko, które leży na kanapie i ogląda Netflixa, (śmiech).
Świat przypomina nieco kuchnię. Grunt żeby przyrządzony dziś był zdrowy i bezpieczny dla kolejnych pokoleń, o to samo chodzi w kuchni: powinno być zdrowo i smacznie. Żeby to zrobić wystarczy wprowadzić zmiany. Jesteś dobrym przykładem, ponieważ wcześnie zdecydowałaś o zmianie stylu życia i diety.
Zostałam wychowana przez mamę i babcię. Babcia przeżyła wojnę, ale od obu dostałam wychowanie w duchu miłości przekazywanej poprzez jedzenie. Babcia robiła naleśniki, pierogi, gołąbki, a mama wysyłała tatę do pracy do Niemiec z przykazem przywiezienia słodyczy dla mnie. W czasach kiedy w Polsce było z tym krucho, ja miałam nieograniczony dostęp do słodkości. Można powiedzieć, że w ten sposób mama okazywała mi miłość.
Na studiach zorientowałam się, że zdrowe żywienie jest fundamentem naszego godnego życia. Poszukiwałam go w kuchni pięciu przemian, medycynie chińskiej, metodzie termicznej, filozofii kulinarnej. Po kilku latach odkryłam, że nie ma jednej obowiązującej diety, która będzie służyć wszystkim. Każdy z nas ma swój, indywidualny kod metaboliczny. Ktoś jest uczulony na gluten, a ktoś inny ma wysypkę po truskawkach. Chodzi o to, żeby być ze swoim organizmem w stałym kontakcie. Media, gazety, radio, prasa, internet dostarczają tylu informacji, że najtrudniej nam wydobyć informacje o samych sobie, czyli paradoksalnie te, które są najbliżej.
W jaki sposób zmiany dokonane na talerzu wpłynęły na twoje życie rodzinne czy inne obszary życia, takie jak mobilność?
Modyfikacje wprowadzam każdego dnia i one służą, bo po to są. Wyznaję wewnętrzną filozofię, że każda zmiana jest na lepsze. Kiedy ewoluuje smak u moich dorastających dzieci wprowadzam metodę złotego środka, czyli jemy warzywa i owoce, i to co lubimy, np. słodycze.
Zmiany kulinarne absolutnie wpłynęły na ulepszenie w wielu dziedzinach mojego życia. Nawet są takie badania, które mówią, że jak zmienimy jedną zasadę na naszym talerzu, to jesteśmy skłonni zmienić coś w naszym życiu zawodowym i rodzinnym.
Natomiast mobilność i logistyka to są moje dwa ulubione słowa, bo każda z nas, współczesnych gospodyń, jest absolutnym strategiem w swoim domu i potrafi być zaradna na tyle, żeby życie służyło jej, a nie odwrotnie.
Obserwuję Twój Instagram od kilku lat, jesteś w ciągłej podróży. Czym jeździsz na co dzień?
Na tak postawione pytanie, zawsze odpowiem jeżdżę czarnym samochodem. A tak serio, to na razie jeszcze jeżdżę samochodem tradycyjnym, ale właśnie jestem na etapie zmiany auta.
Sprawdzam różne pojazdy. Auto musi być funkcjonalne, ponieważ ja bardzo dużo jeżdżę, często robię 900 km w ciągu dnia. Zawsze to ja prowadzę, bo to jest dla mnie jedyna forma odpoczynku. Wsiadam za kierownicę, włączam muzykę albo podcast i jadę. W samochodzie rozładowuję napięcia.
Ooo, czyli wkrótce będzie zmiana na bardziej ekologiczny pojazd?
Testuję różne możliwości i mam z tyłu głowy fakt, że przy długich dystansach i presji czasu nie mogę ładować samochodu na trasie trzykrotnie. Samochód musi być dostosowany do mojego trybu życia. Jeszcze nie podjęłam decyzji, wiem, że właściciele elektryków mają dużo przywilejów, ale przy moim trybie życia może hybryda byłaby rozwiązaniem. Jednak muszę powiedzieć, że testowałam już samochód elektryczny. Kiedy wsiadłam do środka myślałam, że jest zepsuty. Panowała w nim absolutna cisza, nie było słychać warkotu silnika. Sama jazda jest zupełnie inna, niż prowadzenie samochodu tradycyjnego. Na pokładzie jest też inny rodzaj dźwięku, bardziej kosmiczny, kapsułowy.
Daria, kobieta rakieta! Dziś w Warszawie, jutro w Bangkoku, pojutrze w Hanoi. Jakimi środkami komunikacji podróżujesz po świecie i jak smakuje tamten świat pod względem kuchni i mobilności?
Moim ukochanym światem jest Tajlandia. Tam się jeździ tuk-tukami, skuterami i taksówkami. W Bangkoku jest mnóstwo nowoczesnych samochodów, ale ja zapuszczam się w miejsca, w których wykorzystuję rower lub własne nogi.
Niespecjalnie lubię Hanoi, przez wysokie zanieczyszczenie. Kiedy ostatnio zabrałam tam dzieci i znaleźliśmy się na ulicy w oparach spalin, zadałam sobie pytanie: po co ja tu w ogóle jestem? Jak mogłam wziąć dzieci do miasta, w którym mieszkańcy sami zakładają maski, żeby chronić się przed spalinami?! Spróbuj przejechać się tuk-tukiem w tym mieście w godzinach szczytu, gwarantuje ci, że rozboli cię głowa na kilka godzin. Co gorsza, na zatrucie spalinami nie ma leków przeciwbólowych. Ludzie, którzy tego nie wiedzą, jeżdżą tuk-tukami i cierpią.
W Hanoi lepiej skorzystać z taksówki, a pomiędzy 16:00 i 20:00 lepiej zostać w obiektach zamknietych. Przed planowaniem podróży do Wietnamu musicie wiedzieć, że powietrze ma ogromne stężenie toksyn. Trzeba się liczyć z tym, że taka podróż ma swoją cenę.
Pytałaś też jak smakuje Azja. Z listy składników, którą czytasz 15 minut na azjatyckiej ulicy powstaje pyszne danie w kilka minut. W Polsce ja gotuję z pięciu składników, ale potrzebuję na przygotowanie gotowego dania trochę więcej czasu. Dziś przy dużej dostępności produktów, cały świat możesz mieć na talerzu bez ruszania się z domu.
To co powiedziałaś o zanieczyszczeniu powietrza w krajach azjatyckich to wyraźny sygnał do natychmiastowej zmiany.
No tak, bo zobacz: kupujesz sobie bilet do Wietnamu, lecisz tam. Nagle wychodzisz na ulicę i nie jesteś w stanie przejść z jednej strony na drugą przez liczbę pojazdów i nie jesteś w stanie normalnie oddychać. Boli Cię głowa. Dziś jako matka zastanawiam się po co ja mam brać dziecko gdzieś, gdzie sami mieszkańcy chodzą w maskach przez wysokie zanieczyszczenie powietrza?
W krajach azjatyckich powoli zmienia się podejście do transportu miejskiego. Tuk-tuków jest dużo mniej. Oni wiedzą, że muszą wprowadzić zmiany, przecież żyją z turystyki. Jeśli nie zniknie zanieczyszczenie powietrza, znikną turyści.
Czyli elektromobilność nie jest taka zła, tylko to trzeba spróbować, żeby się przekonać?
Tak, ale to jest zmiana trybu życia. Przy pokonywaniu odległości 900 km dziennie masz inną logistykę. To jest całe koło, ale podoba mi się, że elektromobilni mają przywileje. To jest super. Potrzebujemy zmiany mentalności. Testowałam ostatnio hybrydę plug-in i ładowałam samochód w garażu z gniazdka. Wyobraź sobie, że sąsiedzi wyłączali mi wtyczkę. Z jednej strony chcemy żyć w czystym środowisku, a drugiej wyłączają ci wtyczkę, nie rozumiem tego.
Jesteś tym co jesz – słyszałam to wiele razy. Ciekawe czy to działa w połączeniu z samochodami: jesteś tym, czym jeździsz czyli jesteś bardziej eko kiedy masz hybrydę czy elektryka, poruszasz się rowerem lub komunikacją miejską?
Nie, tak bym tego nie nazwała. Myślę, że to są nasze świadome wybory, a to porównanie powstało dlatego, że jak zjesz czipsa to twój organizm przetworzy go na słabej jakości energię. Kiedy zjesz pełnowartościową sałatkę z warzywami czerpiesz z niej witaminy i one zasilają twój organizm, przetwarzając na dobrą energię.
Natomiast jeżeli chodzi o ekologiczne kierowanie się wyborem środków transportu to trzeba na to jeszcze chwilę poczekać. Wybór auta nie ma wprost przełożenia na egzystencję danego człowieka, ale rzeczywiście nasze wybory nas definiują w jakiś sposób.
Zmiany to długi proces przyzwyczajania się do czegoś nowego. Mówiłaś, że rozważasz kupno nowego samochodu, bardziej przyjaznego środowisku, czyli ty wchodzisz w fazę zmian.
Tak, dokładnie! Każdy proces ma swoje etapy i myślę, że kiedy osiągamy jakiś punkt krytyczny, jakieś maksimum np. Zanieczyszczenia powietrza, wysoka inflacja mogą mieć wpływ na nasze decyzje, a to prowadzi do zmian, które będą lepsze dla nas i środowiska.
Da się jeszcze w tym zanieczyszczonym świecie odnaleźć raj utracony w kuchni, w życiu, w mobilności?
Wszystko się da. David Attenborough (urodziliśmy się tego samego dnia), wydał ostatnio oświadczenie. W filmie, który jest jego testamentem dał nam piękną receptę na, nawet nie odzyskanie raju utraconego, a utrzymanie raju. Myślę, że każda zmiana jest po to, żeby pojawiło się coś nowego i lepszego. Ja w to wierzę.
To jest nas więcej. Dokąd wybierasz się w najbliższym czasie?
Najbliższą podróż wyznacza joga, planuję wyjazd do Indii, do kolebki ashtangi z moim nauczycielem. To będzie trudna podróż, bo nie jest to łatwy kraj, ale to mój kierunek.
Jakie zmiany w życiu zawodowym?
A to na pewno. Za chwilkę kolejna edycja programu, który prowadzę i nowa książka.
Dziękuję za rozmowę.
O autorce
Dagmara Kowalska
181 cm wzrostu, tyle samo optymizmu, uśmiechu i pozytywnej energii składa się na niskociśnieniowca z silnym uzależnieniem od medialnej adrenaliny. Mówi, od kiedy pamięta, więc wybór drogi zawodowej był naturalny. Prócz słowotoku, ma ważną umiejętność słuchania. Zawodowo raczkowała w bydgoskim radiu i telewizji, szkołę dziennikarską przeszła w mediach publicznych: Jedynce i Czwórce. Warsztat telewizyjny doskonaliła w TVN Warszawa, TVP 1, TVP Polonia i TVP Warszawa. W Chillizet codziennie nastawia słuchaczy na chillout i dzieli się historiami swoich gości. Na papier przelewa wszystko to, co nie zmieściło się w eterze. Uzależniona od teatru, kina i motoryzacji. Scena eventowa jest jej żywiołem, wszędzie jej pełno. Działa zgodnie z zasadą: im więcej zadań, tym więcej kreatywności. Szczególnie polecamy Bryki Dagmary, czyli audycję motoryzacyjną w Chillizet.