Na zaproszenie Shell Polska wybraliśmy się w niezwykłą wyprawę. Już sama destynacja była zachwycająca – austriacki lodowiec Kaunertal, to dodatkowym wyzwaniem był wybór środków transportu. Były nimi pojazdy elektryczne. Dla większości osób biorących udział w wydarzeniu nie realnym wydawało się szybkie dojechanie do celu zeroemisyjnymi samochodami. Szybko zmienili zdanie.
Wśród pojazdów jakie wyruszyły w daleką drogę przez trzy państwa (Polska, Niemcy, Austria), nie zabrakło zarówno rynkowych „wisienek na torcie”, jak też aut, które stanowią podstawowe odmiany. Największym zaskoczeniem dla biorących udział był Volkswagen ID.Buzz, który wyróżniał się na tle takich modeli jak Kia EV6, Nissan Aryia, BMW i4, BMW i7 czy Audi e-tron GT RS. Busik mimo sporych gabarytów na trasie spisywał się o wiele lepiej niż inne auta z grupy.
Zastanów się zanim wybierzesz
Okazuje się, że Volkswagen Samochody Dostawcze projektując ID.Buzza poświęcił dużo czasu na dopracowanie najważniejszych szczegółów. Auto mimo swoich gabarytów jadąc do 120 km/h zużywało 24 kWh/100 km. Przyspieszając do 140 km/h wynik ten było 3 kWh/100 km większy. Podjechanie do ładowarki nie oznaczało jednak oczekiwania więcej niż 30 minut. Jest to zasługa dobrze dopracowanej krzywej ładowania, która mimo braku 800 woltowej instalacji elektrycznej, przez długi czas utrzymywała wysoką moc. Dzięki temu postoje były krótkie, idealne by rozprostować nogi i ruszyć w dalszą trasę.
Co ciekawe o wiele gorzej spisywał się Nissan Aryia, który mimo dużej baterii (87 kWh) ewidentnie miał problemy z wysokim zużyciem energii przy temperaturach oscylujących między 5-12 st. C. oraz małą mocą ładowania. Mimo zapewnień producenta o maksymalnie 130 kW mocy ładowania, auto nie chciało przyjąć więcej niż 105 kW. To wydłużało czas ładowania. Zupełnie inaczej było w przypadku Kia EV6 oraz Audi e-tron GT RS, które dzięki 800V instalacji mogły przyjmować nawet 280 kW mocy i przez długi czas utrzymywały bardzo wysoką moc ładowania. Dzięki temu po 15-18 minutach ich kierowcy mogli ruszać w dalszą trasę.
Jedna karta na Europę
Mówiąc o tak długim odcinku drogi należy też wspomnieć o infrastrukturze. Choć Polska stanowi jeszcze wyzwanie zwłaszcza z punktu widzenia braku takich hubów ładowania jak mamy na niektórych stacjach Ionity czy GreenWay w Kątach Wrocławskich, to wyjechanie za zachodnią granicę zupełnie odmienia spojrzenie na elektromobilność. W Niemczech zupełnie nie trzeba się przejmować kwestią szukania ładowarki czy ewentualnie jej zajętością. Po drodze korzystaliśmy z hubów posiadających od 4 do nawet 12 punktów ładowania. Co więcej były to ładowarki o mocy 300 kW, dzięki czemu ładowanie było naprawdę szybkie. Podobnie było w Austrii. Tak naprawdę wystarczyło zaplanować punkt docelowy w nawigacji samochodów i niczym „po sznurku”, z uwzględnieniem ładowarek dojechać do celu.
Shell jednoczy elektromobilność
Nieocenioną pomocą w podróży były też karty Shella. Choć większość kierowców kojarzy ten brend z paliwami to jest to firma, która obecnie zrzesza jedną z większych grup operatorów na terenie kraju. Za sprawą jednej karty możliwe jest skorzystanie z dostępu do ładowania na ponad 2400 punktach w Polsce (Ionity, GreenWay, EV+, Power Dot, Elocity, Noxo Energy, Last Mile Solutions i Pure City, Go-Blue, Horyzont EV) oraz ponad 300 000 punkach w Europie, w tym do superszybkich ładowarek o mocy do 350 kW. Ponadto możliwe jest zapłacenie za przejazdy płatnymi odcinkami dróg, skorzystanie ze sklepu Shella czy myjni. Rozliczenie za usługi klienci dostaną na jednej fakturze zbiorczej, co z punktu widzenia firmy jest najlepszą możliwą opcją.
To jednak nie jedyne korzyści jakie Shell oferuje dla swoich klientów. Wśród nowości jest również telematyka, która w prosty sposób wykaże jakie są preferencje kierowców oraz jakie nawyki są do zmiany. Na drodze do Austrii mogliśmy przekonać się o zaletach tego rozwiązania. Z pozoru zwykła kostka połączona do złącza OBD, przekazywała szereg sygnałów, które dzięki sieci GSM były przesyłane do chmury, a następnie wykonywana była analiza, stylu jazdy, liczby ładowań, wykorzystanej mocy itd. Co więcej, to rozwiązanie zostało tak zaprojektowane, by po kilku miesięcznej analizie danych móc wskazać np. fleet managerowi czy już w tym momencie możliwa jest przesiadka wśród pracowników lub kadry zarządzającej na pojazdy zeroemisyjne.
W tym miejscu warto też nadmienić, że działania Shella w rozwój produktu nie są jedynymi w związku z redukcją emisji czy rozwojem sektora elektromobilnego. Firma wprowadza nową politykę, która już teraz przyczynia się do wymiany floty pojazdów, oferując swoim pracownikom hybrydy typu plug-in lub wersje w pełni elektryczne, ale docelowo w użytku będą te drugie. Co więcej, poprzez różne inicjatywy stara się skompensować swój ślad węglowy, dążąc do neutralności klimatycznej i działając na rzecz planety.
Przekonać nieprzekonanych
Wracając jednak do samej podróży warto zaznaczyć, że w przeciągu czterech dni udało się pokonać ponad 2500 tysiąca kilometrów pojazdami elektrycznymi. Dla wielu była to prawdziwa dawka wiedzy, która wprost pokazała, że elektrykami bez problemu da się podróżować po Europie, nie obawiając się o stacje ładowania, zbyt małe zasięgi czy dystanse między stacjami ładowania. Co więcej, uczestnicy wyjazdu przekonali się, że auto elektryczne to nie wybór trzeciego auta w rodzinie, a pierwszego, spełniającego wszystkie potrzeby – oczywiście po dobraniu odpowiedniego modelu do swoich potrzeb i stylu życia.
Z wyjazdu płynie jeszcze jedna lekcja. Osoby, które mają możliwość powinny spróbować wybrania się autem elektrycznym w dalszą trasę. Jednak zanim to zrobią warto by zapoznały się ze specyfiką pojazdu, wielkością baterii i realnie oceniły możliwości. Bez wątpienia wybór dużej baterii jest pomocny w dalszej trasie, a odcinki między ładowaniami znacznie dłuższe. Z własnego doświadczenia wiem, że nawet przy mniejszej baterii trasa nie jest wyzwaniem. Wśród aut najmniejsza bateria miała pojemność 68 kWh netto. Auto dojechało w podobnym czasie do celu co inne. Tutaj na koniec należy podać najważniejszą wartość, czyli czas dojazdu. W przypadku ID.Buzza było to 15 godzin i 20 minut. Najszybszy samochód w stawce (BMW i7) pokonał 1270 km w 13 godzin i 40 minut. To pokazuje, że różnice w porównaniu do wariantów spalinowych na tak długim odcinku nie są duże. Tym samym mit o jeździe elektrykiem tylko wokół przysłowiowego komina został obalony i to z przytupem!
Lodowiec Kaunertal jest idealnym miejscem do szkolenia narciarskich umiejętności. Co więcej w pobliskich miejscowościach są też miejsca noclegowe posiadające złącza AC, co pozwala przez noc naładować samochód do 100 procent i wyruszyć z takim zapasem w drogę powrotną.
Autor: Maciej Gis